niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 2

Każdy dureń potrafi mówić prawdę, ale zręczne kłamstwo wymaga niejakiej prawdy. ~ Samuel Butler.


  Całą lekcje spędziłam w ciszy nawet nie patrząc na nowego "kolegę" z ławki. Gdy usłyszałam dzwonek poczułam się jak ludzie, którzy zobaczyli ziemie obiecaną. Moją ziemią obiecaną był korytarz, szybko schowałam książki do torby i wybiegłam z klasy. Zatrzymałam się dopiero przy szafce i włożyłam do niej niepotrzebne przedmioty. Po kilku chwilach u mojego boku zmaterializowała się Katherine a ja mierzyłam ją wzrokiem pełnym piorunów. 
- Naprawdę musiałaś obrazić się akurat dzisiaj?! - wykrzyczałam do dziewczyny nie przejmując się, że inni uczniowie mogą uznać mnie za wariatkę. - Przez ciebie siedzę z jakimś zadufanym bufonem!
Byłam na nią wściekła, jak mogła obrazić się o taką błahostkę? Przecież miałam racje, że mogła nauczyć się co najmniej na czwórkę, ale oczywiście nie chciało jej się. Kiedyś o nauce można było pomarzyć, a teraz gdy jest za darmo to wszyscy ją olewają! Nie rozumiem. 
- Widzisz? Będziesz przynajmniej miała kogo pouczać, panno idealna! - Katherine zatrzasnęła szafkę i odwróciła się na pięcie zostawiając mnie z rozdziawionymi ustami. Co ona sobie w ogóle wyobraża? Czy wszyscy w tej szkole są w sobie zadufani?!

***

  Przez ostatnie dwa dni, nie było chwili, kiedy nie myślałam o nowy partnerze na historii. Nadal nie wybaczyłam Katherine, a jej wyraźnie podobała się mała "kłótnia", gdyż bardzo dobrze żyło się jej samotnie. Wpatrywałam się w moją niegdyś przyjaciółkę, która co jakiś czas posyłała mi gardzące spojrzenie i znów wracała do swoich nowych koleżanek. Nagle wokół siebie poczułam drażniące perfum, odwróciłam się i zobaczyłam dziewczynę, której szczerze nie lubiłam.
- Psiapsiółki pokłócone? - zapytała Aria Lockett, śmiejąc się szyderczo.
- Wiesz Aria, coś czuję, że to nie twój interes. - odpowiedziałam, uciekając wzrokiem od jej wzroku. Dziewczyna uśmiechnęła się dumna z siebie i razem ze swoimi " dziewczynkami " odeszła ode mnie w stronę swojej klasy. 
  Spojrzałam na plan lekcji i załamałam się, gdy moją następną lekcją była historia. Westchnęłam, sięgnęłam do środka szafki po gruby podręcznik i zamknęłam drzwiczki. Serce zaczęło mi dudnić, ale uspokoiło się, gdy zobaczyłam, że moja ławka jest pusta i miałam nadzieję, że Troy się nie pojawi. 
  Usiadłam i gdy zobaczyłam tekst napisany na tablicy szczęka mi opadła. 
- Bardzo zabawne! - krzyknęłam do Katherine, opierając się ręką o ławkę. - Tylko ciebie to bawi! - ciągnęłam. 
- No nie tylko mnie. - powiedziała, chichocząc. - kocham mój talent i wszystkim się on podoba. - Niestety, ale Katherine miała niesamowity talent artystyczny i zbyt często się nim chwaliła, poprzez właśnie niekomfortowe rysunki w najróżniejszych miejscach w szkole. 
  Z grzeczności zmazałam zboczony rysunek, gdy do klasy wszedł mój partner z ławki.
- Ładnie rysujesz. - oznajmił na powitanie. - Fajnie wykorzystujesz swój talent.
- To nie ja narysowałam. - odpowiedziałam, mierząc chłopaka zabójczym wzrokiem. Uśmiechnął się z sarkazmem i usiadł w ławce, uniemożliwiając mi dojście do plecaka.
- Jakiś problem? - zapytał ze zmartwioną miną. Miałam ochotę dać mu w twarz. Skąd w ludziach bierze się aż taka duża ilość pewności siebie!?   
  Odepchnęłam go i usiadłam niechętnie tuż obok niego. Nadal śmiał się ze mnie co bardzo mnie irytowało. Nie lubiłam go coraz bardziej.
- Witam was. - przywitała się. - Dziś spotykamy się dwa razy, dlatego sprawdzian napiszemy na drugiej godzinie. A teraz chciałabym wam oznajmić, iż zbliża się koniec semestru i trzeba nadrobić wasze zaległości. - westchnęła. - Na następny piątek przygotujecie referat na temat XVIw. Chciałabym, abyście wykonali to w parach. - spojrzałam na Katherine, która siedziała znowu w innym miejscu. Nie przejmowała się przebiegiem lekcji. - Po dwie osoby z ławki. - myślałam, że spadnę z krzesła, gdy usłyszałam słowo "z ławki". 
- Najlepiej, aby w tej pracy znalazły się wszystkie najistotniejsze wydarzenia, takie jak...
Pani zaczęła wypisywać na tablicy różne daty, miejsca i inne rzeczy podczas gdy ja wciąż nie wierzyłam w to, co przed chwilą usłyszałam. Miałabym robić pracę z Troyem?! Przecież się nie lubimy! A przynajmniej ja go nie lubię. Po dzwonku wstałam i wzięłam swoje rzeczy, a gdy spojrzałam przed siebie ujrzałam towarzysza z ławki przez co omal nie podskoczyłam.
- Nie myśl sobie, że mam zamiar pisać ten referat. - powiedział z lekkością w głosie za co chciałam mu przywalić w twarz. Jak można być takim aroganckim dupkiem?!
- A ty nie myśl sobie, że ja będę pisać go sama. - odgryzłam się z równie stoickim spokojem po czym odwróciłam się na pięcie zostawiając za sobą chłopaka.
***
Drugi rozdział, mam nadzieje, że się spodobał :D kolejne rozdziały będą dodawane w niedziele, najprawdopodobniej w każdą.